Chrześcijanie z LibanuSytuacja Libańczyków związanych z proizraelską Armią Południowego Libanu. ( W świetle pomocy dla chrześcijan na Bliskim Wschodzie)

Pisząc artykuły do AINA Assyrian International News Agency(mój artykuł w wersji angielskiej z dnia 19.04 2007 Lebanese Christians on Israeli Border Ignored By UN, Threatened By Hezbollah) o sprawach chrześcijan na Bliskim Wschodzie napotykałam łamanie praw człowieka przez organizacje światowe związane z pomocą humanitarną.

W czasie mojego pobytu w Libanie odwiedziłam chrześcijańskie rodziny zamieszkujące teren przy granicy z Izraelem. Wieś Ein Ebel głównie jest zamieszkała przez ludzi związanych z Armią Południowego Libanu. Za czasów Ehuda Baraka w 2000 roku wojska izraelskie wycofały się z pasa bezpieczeństwa utworzonego miedzy Libanem a Izraelem. Tym samym Libańczycy, w większości chrześcijanie, musieli wrócić na swoje ziemie. Wybrałam się do nich aby zobaczyć jak udało im się stworzyć na nowo życie w swoim kraju.
Mała wioska Ein Ebel zamieszkała głównie przez libańskich chrześcijan Maronitów, jest malowniczo położona blisko granicy z Izraelem. Niestety jest ona w otoczeniu muzułmańskich rodzin współpracujących z Hezbollahem. Takie umiejscowienie podczas ostatniej wojny w sierpniu 2006 przyniosło poważne problemy chrześcijańskim rodzinom. Tym bardziej że większość mężczyzn stanowią wojskowi z Armii Południowego Libanu, którzy do 2000 roku współpracowali z Izraelem. Hezbollah chcąc uzyskać pełną władzę w Libanie mścił się na nich i wykorzystywał ich domy do przechowywania broni i atakowania wojsk izraelskich. Przywłaszczając sobie ich domy terroryzował całe rodziny. Przywódcy Hezbollahu pozbawiali ich miejsc pracy, zamykając warsztaty , sklepy oraz restauracje. W ich domach urządzali sobie magazyny broni i wyrzutni rakietowych. Chrześcijańskie rodziny nie miały żadnego wsparcia ze strony państwa Libańskiego nie mogły przeciwstawić się terrorystom z Hezbollahu. Rezultatem tego było zbombardowanie ich miejsc pracy oraz domów przez wojska izraelskie, gdyż satelity wskazywały , że w tych budynkach przechowywana jest broń i kryją się terroryści. Natomiast Hezbollah ostrzeliwał wioskę Metula położoną po stronie Izraela, gdzie znajdowało się kiedyś przejście graniczne Fatma. Z przejścia do niedawna korzystali mieszkańcy libańskiego południa pracujący w Libanie, oraz na terenach północnego Izraela aż do Tyberiady i Nazaretu. W swoich wypowiedziach chrześcijanie libańscy często podkreślają że wtedy nie żal im było utraty ani domów ani warsztatów czy też sklepów bo wierzyli że izraelskie wojska pokonają Hezbollah. Że będą mogli wrócić do Izraela lub rozpocząć nowe życie w innym Libanie, który jako jedyny kraj demokratyczny na Bliskim Wschodzie pod władzą Chrześcijan będzie mógł zawrzeć pokój z Izraelem. Pamiętając o swoim prześladowaniu przez poprzedni rząd cieszyli się ponownym wkroczeniem Izraela do Libanu. Niestety po przegraniu wojny przez Izrael ( nie udało się pokonać Hezbollahu) jest obecnie gorzej w Libanie. Hezbolah urósł w siłę i cieszy się ogromnym powodzeniem w Południowym Libanie. Syria wraz z Iranem finansuje partię Hezbollahu oraz dokonuje aktów terrorystycznych na rządzie libańskim. UNIFIL w obawie o ataki terrorystyczne i zamieszki w Libanie nie pomaga Chrześcijanom w Południowym Libanie. Nie umożliwia im pomocy humanitarnej. Również rząd libański bojąc się o posądzenie o współpracę z Izraelem pozbawił byłych żołnierzy SLA ( Armia Południowego Libanu) wszelkiej pomocy prawnej ( nie posiadają paszportów i nie są zatrudniani w sektorze państwowym). W rozmowie z młodymi ludźmi ,którzy pochodzą z chrześcijańskich rodzin zawiązanych z SLA , słyszałam rozgoryczenie i rozżalenie na obecną sytuację. Nie maja żadnej przyszłości, mimo nauki nie mogą liczyć na pracę w Libanie , nie mogą wyjechać bo nie maja dokumentów. UNIFIL też ich nie chce zatrudniać gdyż boją się konfliktu z Hezbollahem. Często zadawano mi pytanie dlaczego pomoc międzynarodowa nie upomina się o nich a fundusze przekazywane są wyłącznie dla innych. Nie mogą swobodnie się wypowiadać o swoich problemach a jeśli to już czynią nie pokazują swoich twarzy w obawie o swoje życie. Tym bardziej , że większość z nich była więziona bez wydania wyroku sądowego lub mordowana w więzieniach.
Zapytałam czy chcieliby pracować w Izraelu jak kiedyś to miało miejsce a mieszkać w Libanie , czy zamieniliby się z Libańczykami z Izraela, którzy pragną wrócić do Libanu? Odpowiedzieli – w każdej chwili , możemy się z nimi zamienić. Tęsknota jednych za ojczyzną a tęsknota drugich za lepszym życiem ekonomicznym powoduje , że sytuacja Libańczyków jest bardzo trudna i często niezrozumiała dla Europejczyków. Organizacje charytatywne te duże i te małe próbują zająć się sytuacją chrześcijan na Bliskim Wschodzie szczególnie w tych rejonach gdzie często dochodzi do konfliktów na tle religijnym. Nie zawsze pomoc jest skuteczna albo odpowiednio przygotowana.
Dlatego ważne jest przygotowanie logistyczne w porozumieniu z miejscowym opiekunem miejsca, np. dyrektorem ośrodka pomocy, misjonarzem lub miejscowym duchownym.

Anna Apolonia Walczyk ( Prezes Fundacji Anny Walczyk)

Artykuł powstał w 2008 roku
Sytuacja chrześcijan o których pisałam nie zmieniła się do tej pory a wręcz pogorszyła się z powodu wojny w Syrii. Liczne oddziały rebelii wspierane przez Al. Qaidę oraz Hezbollah jeszcze dotkliwiej prześladują chrześcijan. W ośrodkach prowadzonych przez międzynarodowe organizacje pomocy lub w punktach pomocy organizowanych przy parafiach prześladowani i poszkodowani przez wojnę mogą uzyskać wsparcie. Niestety do tych ośrodków nie zawsze można dotrzeć. FAW wspierając chrześcijan w Turcji , Syrii oraz w Libanie korzysta z pośrednictwa tych , którzy tam od zawsze pełnili posługę duchową. Niestety nieliczni pozostali na stanowiskach. Większość została zabita lub wypędzona.
FAW swoim projektem „Mój Dom” cały czas wspiera dzieci szczególnie tam gdzie obecnie panuje wojna lub wspiera ośrodki przyjmujące uchodźców.

Social Bookmarks