Projekt rozpoczął się w roku 2010 przez kolejne lata jak również w 2017 roku. Prace dzieci można było oglądać w Muzeum dla Dzieci im.Janusza Korczaka w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie.

Wpłacając na ten cel pomagają Państwo kilku placówkom dziecięcym w różnych stronach świata.Projekt jest kontynuowany ponieważ trzeba wspierać dzieci w edukacji aby mogły stworzyć sobie lepsze życie.

1.Kamerun – przedszkole w Bertoua
2.Boliwia – internat dla dziewcząt z plemienia Indian Quechua
3.Syberia – placówka wychowawcza dla dzieci z ubogich rodzin w Ułan Ude
4.Rwanda – ośrodek dla dzieci niewidomych
5.Zambia – dzieci ulicy z Lusaki
6. Jerozolima – Dom Pokoju na Górze Oliwnej
7.Kongo – szkoła w Kabondo

Projekt można wspierać wpłacając na nr. konta: Bank Pekao SA

Przy wpłacie z zagranicy należy przed numerem konta dodać- SWIFT PKOPPLPW

nr. 79 1240 1095 1111 0010 2950 5165

o projekcie:

Projekt ma na celu integrację dzieci z różnych placówek edukacyjnych na świeci. Bez względu na wyznanie , środowisko geograficzne lub warunki egzystencji, dzieci tym projektem stworzą więź między sobą oraz będą mogły nauczyć się o innych uczestnikach projektu.
1.Dzieci malują obraz „swojego domu” taki jaki jest naprawdę , to może być ich rodzinny dom, sierociniec lub wioska, w której mieszkają. Dzieci mogą też nadsyłać przez siebie wykonane różne przedmioty: rzeźby, wyszywanki, naszyjniki z koralików, które są charakterystyczne dla danego regionu świata.
2. Rysunki są podpisywane przez autorów , którzy dodatkowo piszą o swoich marzeniach.
3. Dzieci pochodzą z Iraku , Boliwii , Rosji , Kamerunu, Zambii, Afganistanu, Rwandy,Konga, Egiptu i z Polski.
4. Dzieci otrzymują od Fundacji przybory do malowania : bloki, kredki i farby lub pieniądze na zakup potrzebnych przyborów.
5. Z powstałych malunków i rękodzieł oraz fotografii dzieci, Fundacja organizuje wystawy na uniwersytetach oraz w muzeach jak również seminaria i warsztaty. Seminaria zostaną poświęcone problematyce dziecięcej takiej jak ubóstwo, głód, przestępczość, strach, wartości rodzinne, edukacja.
6. Fundacja również wyda album z pracami dzieci , który jako cegiełka zasili rozbudowę świetlic i stołówek oraz przedszkoli przy ośrodkach prowadzonych przez misjonarzy lub organizacje charytatywne współpracujące z Fundacją Anny Walczyk . Dzieci wybrane do tego projektu pochodzą z ubogich rodzin oraz są sierotami i ofiarami wojen . Dzieci biorące udział w projekcie oraz ich koledzy i koleżanki będą poznawać tradycję i historię miejsc poszczególnych uczestników. I tak na przykład dzieci z Kamerunu dowiedzą się o dzieciach z Polski czy też z Rosji. Projekt bawiąc przede wszystkim ma na celu integrację dzieci na całym świecie.

Projet de la fondation „Ma Maison”
1. Les enfants peignent “leur maison” telle qu’ell est en verité, cela peut être leur maison familiale, l’orphelinat ou le village où ils habitant. Ils peuvent aussi se servir d’autres techniques telles comme: sculpture, broderie, joaillerie caracteristiques pour leur région.
2. Les enfants décrivent aussi leurs rêves.
3. Les enfants viennent de l’Iraq, de la Bolivie, de la Russie, du Cameroun, du Soudan, du Congo, de l’Egypte et de la Pologne.
4. La Fondation leur offre les crayons, les peintures et les papiers ou les moyens pour les acheter.
5. La Fondation organise une exposition des ouvrages créés par les enfants et aussi un séminaire sur les problèmes des enfants tels comme la pauvreté, la faim, le crime, la peur, les valeurs familiales et l’éducation.
6. Les revenus de la vente seront promis à l’éducation des enfants dans les centres dirigés par les nonnes et dans les centres coopérant avec la Fondation. La Fondation publiera aussi un livre avec les travaux des enfants; en achetant ce livre on aidera la Fondation dans ses efforts pour créer des nouvelles salles et cantines pour les enfants. Les enfants choisis pour ce projet viennent des familles pauvres et sont les orphelins et les victimes de la guerre.

„My Home” – project created by Anna Walczyk Foundation

1. Kids draw the picture of their “own home” as it is in reality, it may be their family home, orphanage or village where they live in. Kids may also send in other things, such as sculptures, embroideries, necklaces etc. which are typical for their region.
2. Pictures and other works will be signed by their authors, who additionally write about their dreams.
3. Kids come from all over the world, from countries like Bolivia, Russia, Kyrgyzstan, Cameroun, Sudan, Congo, Uganda and Poland.
4. Kids are equipped by the Foundation with accessories for drawing/painting, such as writing pads, crayons, paints or funds to purchase lacking accessories.
5. Drawings, paintings, photographs or other pieces of art will be shown at an exhibition organized by the Foundation. In addition to the exhibition the Foundation will organize a series of seminars and workshops devoted to various topics referring to children issues such as poverty, hunger, crime, fear, family values or education.
6. All funds gathered from the sale of kids’ works will be donated to centers run by nuns or other charitable institutions cooperating with the Foundation with the purpose of supporting kids’ education.

The Foundation will also issue an album depicting kids’ works. Funds obtained from sale of this album will allow to expand or rebuild day rooms and canteens in centers where kids spend their time. Kids selected for this project come from poor families or are orphans and/or war victims.

مشروع مؤسسة „بيتي”

١. يرسم كل طفل صورة بيته كما هو في الواقع مثل منزل أسرته أو دار الأيتام أو القرية حيث يعيش كما يمكنه أيضا إرسال وتقديم مصنوعاته الفنية مثل المنحوتات والمطرزات وقلائد الخرز التي تتسم بها منطقة أصلها المعينة.

٢. يُوقّع كل صورة من قبل مؤلفها الذي إضافةً إلى ذلك يكتب عن أحلامه.

٣. الأطفال من العراق وبوليفيا وروسيا وقرغيزستان والكاميرون والسودان والكونغو وأوغندا وبولندا.

٤. يحصل الأطفال من المؤسسة على أدوات الرسم مثل دفاتر الرسم وأقلام التلوين والدهانات أو بدلاً منها المال المخصص لشراء معدات الكتابة والرسم.

٥. فيما بعد تقيم المؤسسة معرضا تُعرض فيه رسومات الأطفال وأشغالهم اليدوية وصورهم الفوتوغرافية كما تنعقد حلقة دراسية وورشات عمل حول مشكلات الأطفال مثل الفقر والجوع والجرائم والخوف وقيم الأسرة والتربية.

٦. ستخصص عائدات البيع لتعليم الأطفال في المراكز التي تديرها الراهبات وفي تلك التي تتعاون مع المؤسسة.

كما ستصدر المؤسسة الكتاب الذي ستوصف فيه كل المصنوعات الفنية لهؤلاء الأطفال فستموّل عائدات بيعه توسيع نوادي الأطفال ومطاعمهم في المراكز حيث يقيمون. أما الأطفال الذين اختيروا لهذا المشروع فهم من العائلات الفقيرة أو هم يتامى وضحايا الحروب.

W tym projekcie brały udział również dzieci z Bertoua ( Kamerun), narysowały swój dziecięcy kameruński świat i swoje marzenia. Ich prace można było zobaczyć w Lublinie i w Warszawie. Dzięki Darczyńcom, którzy wsparli projekt Mój Dom, Fundacja może zacząć spełniać marzenia dzieci i ich ośrodków edukacyjno-wychowawczych. Pierwszym naszym krokiem jest dofinansowanie placu zabaw w przedszkolu św. Józefa w Bertoua, prowadzonego przez Siostry Dominikanki.

1.Projekt będzie realizowany w Kamerunie (Bertoua, Prowincja Wschodnia). Bertoua to stolica jednej z 10 prowincji Kamerunu. Jest to jedna z najbiedniejszych części kraju, granicząca z Republiką Środkowoafrykańską. Południe prowincji zajmują lasy tropikalne, które zajmują 2/3 jej powierzchni, dlatego też cały region jest słabo zaludniony. Dużo dzieci nie chodzi do szkół, czy też przedszkoli, a tym które są zapisane na zajęcia zdarza się często na nie, nie przychodzić. Region nie jest wystarczająco rozwinięty i dużo rodziców nie czuje potrzeby wysyłania swoich dzieci do szkół a tym bardziej do przedszkola. Jest wielki problem w zrozumieniu potrzeby nauki dla dzieci w szkole podstawowej czy średniej a dzieci są traktowane jako siła robocza.
Przedszkole św. Józefa znajduje się w dzielnicy oddalonej od centrum miasta, na jego obrzeżu. Teren jest zaliczany już jako wiejski. Sama misja katolicka i przedszkole znajdują się praktycznie na końcu terenu zaludnionego, co sprawia, że rodzice wolą posłać swoje dzieci w kierunku miasta niż na koniec miejscowości i ze względu na transport i na bezpieczeństwo dziecka w drodze do szkoły. Budowa przedszkola jednakowoż miała pomóc tym rodzicom, którzy zamieszkują ten oddalony kraniec miasta Bertoua i stworzyć możliwość nauki dla tych najmniejszych zostawionych samym sobie. Te same przyczyny były powodem wybudowania przez siostry szkoły podstawowej, która istnieje do dziś choć przeszła pod funkcjonowanie diecezji.

2. Ponieważ plac zabaw jest bardzo słabo wyposażony i nie ma wystarczających przyrządów do zabawy dla wszystkich dzieci Fundacja postanowiła przeznaczyć zebrane pieniądze na ten cel. Podczas realizacji projektu- konkursu „Mój Dom” okazało się,że dzieci w Afryce nie zawsze potrafią rysować i malować. Dlatego Fundacja postanowiła zakupić dodatkowo od Studia Clara w Winnicy( prowadzonej przez Zakon Kapucynów) książeczki ewangelizacyjne do malowania oraz kredki i farby.

Pieniądze od Darczyńców przekazane na Projekt Mój Dom będą przekazywane wszystkim tym ośrodkom, które brały udział w projekcie. Będziemy informować o naszych wsparciach finansowych.

Fundacja w lutym 2012 roku zakupiła od Studia Clara w Winnicy książeczki kolorowanki dla małych dzieci w Bertoua. Są to ewangelizacyjne książeczki. Poprzez malowanie najmłodsi poznają Nowy Testament. Książeczki zostały wydrukowane w Kamerunie. Fundacja pokryła koszt druku.

3. W naszym Projekcie „ Mój Dom” brały udział dziewczynki z plemienia Quechua z Bulo Bulo. Przedstawiamy Państwu list od księdza Tomasza Dudy prowadzącego ośrodek, który nasza Fundacja wspiera.

„Drodzy darczyńcy!!!
Przede wszystkim wielkie podziękowania za wsparcie misji Bulo Bulo. Fundusze, które zostały nam przesłane zostaną przekazane na utrzymanie Internatu-Domu dla Dziewcząt, który funkcjonuje przy naszej misji. Niesie on pomoc dzieciom, które z rożnych przyczyn maja utrudniony start życiowy, a szczególnie chodzi tu o edukację. Są one zazwyczaj z rodzin wielodzietnych, biednych, rozbitych, z problemem alkoholowym, półsieroty, dzieci „niechciane” lub mieszkające z dla od szkoły. W naszym ośrodku znajdują swój dom. Tutaj maja posiłki, swoje własne łóżko, (co tutaj jest bardzo rzadkim luksusem), uczą się, bawią, otrzymują odpowiednie wychowanie i przede wszystkim czuja się bezpieczne i kochane. Grupa liczy ponad 30 osób i są to dziewczęta w wieku od 6 do 18 lat.
Przekazane fundusze przekazane będą na utrzymanie naszej internackiej codzienności, czyli na posiłki, materiały szkolne, światło, wodę, ubrania i leki. Wszystkim Wam, osobom o dobrym sercu serdecznie dziękuję, szczególnie w imieniu naszych kochanych dzieci. Wielkie dzięki dla p. Anny Walczyk i jej fundacji za wszelkie dobro, którego dokonują, a którego my doświadczamy.”

4. Na wystawie były też prace dzieci z sierocińca w Lusace w Zambii.Wambino Orphanage Center Lusaka/ Kalingalinge.

Papież Jan Paweł II w Adhortacji Apostolskiej Ecclesia in Africa, która była owocem Synodu Biskupów Afrykańskich, stwierdza: „Według wielu Ojców Synodalnych dzisiejszą Afrykę można porównać do owego człowieka, który schodził z Jerycha do Jerozolimy. wpadł on w ręce zbójców, którzy go obdarli, zadali mu rany i porzucili na pół umarłego (por. Łk 10, 30-37). Afryka to kontynent, gdzie niezliczone ludzkie istoty – mężczyźni i kobiety, dzieci i młodzi – leżą jak gdyby porzucone przy drodze, chore, poranione, bezsilne, odepchnięte i opuszczone. Ludzie ci pilnie potrzebują dobrych samarytan, którzy pośpieszą im z pomocą. (…) Synowie i córki Afryki potrzebują wyrozumiałego wsparcia i opieki duszpasterskiej. Trzeba im pomóc w zebraniu sił, aby mogli oddać je w służbę wspólnego dobra.” (n.41).Obecność Wspólnot międzynarodowych, międzykulturowych, pojednanych w służbie innych, jest przekonywującym głoszeniem Ewangelii i świadectwem tej nieodpartej siły , jaką ma Ewangelia w przemianie i odnowie życia.

W maju 2012 do projektu” Mój dom” dołączyły dzieci ulicy z Lusaki z ośrodka St. Lawrence – Home of Hope

oraz dzieci ze szkoły w Kongo ( ośrodek misyjny franciszkański). Dzieci na wystawę nadesłały liczne prace wykonane przez siebie. Są to zabawki wyszywane, dziergane z wełny, rzeźbione w drewnie i wyklejane z papieru.

Muzeum Etnograficzne w Warszawie w swojej nowej części przeznaczonej dla dzieci wystawiło również prace dzieci zorganizowane przez naszą Fundację./od 15 stycznia 2013 roku w powstałym pierwszym muzeum dla dzieci w Warszawie(Państwowe Muzeum Etnograficzne) można oglądać wszystkie prace dzieci zebrane przez FAW od roku 2010.

5.Trzecim afrykańskim ośrodkiem , który brał udział w naszym projekcie był ośrodek dla dzieci niewidomych w Rwandzie w Kibeho. Zabawki wykonane przez dzieci, które mogli Państwo podziwiać na zdjęciach na naszej wystawie,przyjadą do Polski.Fundacja pragnie zorganizować aukcję prac ręcznych wykonanych przez podopiecznych Sióstr Franciszkanek. „tylko 1,5% spośród 20 tysięcy niewidomych dzieci w Rwandzie uczy się w dwóch szkołach podstawowych.
W tym kraju ślepota jest przekleństwem dla rodziny. Według tradycyjnych wierzeń jest zemstą przodków. Dawniej niewidome dzieci były zabijane, teraz są ukrywane przed sąsiadami i rodziną, a przez to odsuwane od normalnego biegu życia. Szkoła jest dla nich szansą na nowe, pełne życie.
W naszym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Niewidomych w Kibeho dzieci nie tylko zdobywają wiedzę, ale również rozwijają swoje talenty i realizują marzenia. Pragniemy przygotować je do samodzielności i kontynuacji nauki w szkole średniej a nawet na studiach wyższych.
Potrzeby są znacznie większe, niż możemy im sprostać w obecnych warunkach. Kilkadziesiąt dzieci czeka w kolejce na przyjęcie. Brakuje nam miejsc w Ośrodku i dlatego konieczna jest budowa nowego budynku szkolnego, by więcej dzieci miało szansę na lepszą przyszłość.Najpilniejsza potrzeba to budowa nowego budynku szkolnego, bo weszlo w życie nowe prawo, że szkola podstawowa ma byc 9 letnia, a nie jak do tej pory – 6 letnia. Potrzebujemy wiec wiecej klas a przy okazji chcemy otworzyć w tej szkole pracownie garncarstwa, dziewiarstwa, stolarnie i wyplatania koszy. To propozycja dla naszych uczniów, ktorzy nie beda w stanie kontunuowac nauki w integracji w szkole sredniej czy na studiach. Chcielibyśmy, by po poworcie do domu mieli konkretny zawod i mogli na siebie zarabiać.
Zgromadzenie Sióstr
Franciszkanek Służebnic Krzyża”

6. Natomiast dzieci z Ułan – Ude z Republiki Buriacji za Bajkałem,których prace były również na wystawie tym razem pokażą swoje ręcznie robione zabawki.

Szczęść Boże!
Serdecznie pozdrawiam. Na zdjęciach są prace dzieci, które przychodzą do naszego centrum „Radość” – tak nazywa sie nasza świetlica. Dzieci wykonują je same. Są to prace wykonane z maleńkich koralików, dzieci nimi wyszywają lub plotą z nich kwiaty czy inne rzeczy. Zaczynaliśmy od bardzo prostych prac a teraz niektóre dzieciaki są już specjalistami w tej dziedzinie. Bardzo pięknie wyszywają, nie tylko dziewczynki ale chłopcy również. Nawet najmłodsza Alinka która ma 2,5 roczku pomaga wyszywać. Prace wykonujemy różne, n.p. przed świętami dzieci wyszywają kartki świąteczne, wyszywają bombki. Ponieważ teraz zbliża sie wiosna i dlatego wszyscy plotą kwiaty z maleńkich koralików. Wschodni Nawy Rok jest związany z jakimś zwierzęciem, obecny to rok smoka, a wiec dzieciaki wykonywały z bisioru smoki, lub wyszywały je koralikami, czy robiły zabawki z pomponów.
Już od roku dziecięce prace biorą udział w różnych republikańskich wystawach, są to indywidualne prace lub grupowe, za które otrzymujemy dyplomy.
Z pomponów wykonują zabawki , takie zabawki robią nawet najmłodsi mając po 5- 6 lat. Na początku kiedy zaczynaliśmy robić je, były ona bardzo proste z jednego pompona, a teraz dzieci wykonują zabawki z kilku pomponów i różnych wielkości.- S. Bernadetta – Ułan- Ude”

każdy projekt można wspierać wpłacając na nr. konta:

Bank Pekao SA

nr. 79 1240 1095 1111 0010 2950 5165

O placówce na Syberii dowiadujemy się z listu s. Bernadetty

Nasza wspolnota, pracę na Syberii rozpaczęła w 2000 roku. Na początku byłyśmy we dwie, pierwsze 3 miesiące uczyłyśmy się języka rosyjskiego w Irkucku, pod koniec roku 2000 przyjechałyśmy do Ułan-Ude.Tutaj rozpoczęłyśmy pracę, prawie że od zera. Miesiąc przed nami do Ulan-Ude przyjechał na stałe ksiadz. Wspolnota parafialna liczyła kilka osob, spotykali się oni w mieszkaniu parafialnym, tam też toczyło się całe życie parafialne.

Przez pierwsze trzy lata mieszkałyśmy w bloku- to był nasz klasztor.
W pierwszej kolejnosci zostaly otoczone opieka osoby starsze, naznaczone pietnem komunistycznego terroru, przez dziesiatki lat pozbawione mozliwosci zaspakajania swych potrzeb religijnych. Zaczelysmy katechizacje dzieci i młodzieży w parafii, we wspólnocie polskiej i szpitalu gruźliczym dla dzieci. Katecheze z dziecmi rozpoczelysmy od tych najbardziej zaniedbanych, te ktore na samym poczatku przychodzily do nas proszac o kawalek chleba. Zaczelam z nimi rozmawiac, potem zapraszac do mieszkania i tak sie zaczelo, grupka tych dzieci- dziś są to już osoby młode, przychodzi do dzis.

18 sierpnia 2002 r. Ojciec św. Jan Paweł II podczas Mszy św. w Polsce na Krakowskich Błoniach poświęcił kamień węgielny pod budowę kościoła w Ułan-Ude. W grudniu 2002 roku rozpoczeła się budowa naszej świątyni. Na placu koscielnym zaczełysmy budować równiez swoj mały klasztor. Potrzebny jest on nie tylko ze względów praktycznych, ale również jako symbol religijny, znak życia poświęconego na chwałę Boża.

Budowa kościoła rozpoczęła się w samą wigilię Bożego Narodzenia 2002 r. (Proszę się nie dziwić, tutaj jest to zwykły roboczy dzień, a świętowanie rozpoczyna się dopiero w Nowy Rok.) Po wielkich mozołach, walce z mrozem i przestarzałą techniką bliska ukończenia na wiosnę były gotowe suteryny, w której obecnie mieści sie centrym socjalne dla dzieci. Wkrótce do akcji wkroczyli Chińczycy mający o wiele bardziej pozytywny stosunek do pracy niż tubylcy, więc budowa szła w piorunującym tempie.

Dokładnie rok po rozpoczęciu budowy kościoła, a po 70 latach nadeszla ta upragniona, historyczna chwila, tyle lat nie bylo kościoła katolickiego na ziemi Buriackiej. Przed Mszą św. w Boże Narodzenie dzieci i młodziez przedstawiły jasełka, a po niej została odprawiona PIERWSZA MSZA SW. w nowym kościele. Chociaż jeszcze widać było nie dokońca pomalowane ściany, nie wszystko zrobione, ale to już był nasz kościół, nie musimy tyłac się gdzieś po kinach czy wynajmowanych salach, jak to bywało w ubiegłych latach. Była to chwila wzruszajaca, na twarzch ludzi było widać łzy, szcześcia i dziekczynienia Bogu, za dar nowej światyni. W niedługim czasie przeprowadziłyśmy sie do kościoła, gdzie mieszkałyśmy i wykańczyły go , w tym czysie szła budowa naszego klasztoru.

Kiedy była już możliwość, rozpoczęcia pracę z dziećmi. od kwietniu 2004 roku zajęłymy się organizacją parafialną świetlicy, którą prowadzimy do dzisiejszego dnia. Praca z dziećmi ulicy i zaniedbanych rodzin nie jest łatwa. Pod kościołem mamy pomieszczenia specyjalnie przeznaczone do pracy z takimi dziećmi.
21 listopada 2004 roku został poświęcony nasz klasztor pod nazwanie Bożej Opatrzności. Obecnie jest nas 3 siostry. Praca nasza jest bardzo różna.Prowadzimy świetlicę dla dzieci, odwiedzamy osóby starsze, chore, prowadzimy katechezę dla dzieci i młodzieży, mamy pod opieką kościół. Przy parafii działa Ochrona życia poczętego, tutaj również pomagamy, czy mamy spotkania.

Lato u nas na Syberii jest bardzo krótkie, pomimo tego staramy się aby wokół kościoła było ładnie, z Polski przywozimy kwiaty, nasiona i jaką mamy radość kiedy one tutaj się przyjmują i kwitną. Ludzie podziwiają je, wielu z nich nie wierzy że może po prostu być ładnie. Przez to również chcemy pokazać ze może być pięknie, zadbanie. Ponieważ u nas są piaski nie chce rosnąć nam zwykła trawa, ile nieraz trzeba się natrudzić aby coś wyrosło. Pięknie prezentują się u nas polskie balkonowe pelargonie.

s.Bernadetta Joanna Gratkowska OP

Ułan-Ude jest stolicą Republiki Buriacja za Bajkałem. Miasto Ułan-Ude było założone w
1666 r. jako Wierchnieudinsk. Obecnie liczy ono 380 tys. mieszkańców. W całej republice żyje 25% Buriatów. Kultywują oni swoją kulturę, zwyczaje, język. Współistnieją tutaj dwie religie: chrześcijaństwo i buddyzm. Chrześcijaństwo jest reprezentowane przez Cerkiew Prawosławną, Staroobrzędowców, katolików i wspólnoty protestanckie. Buddyzm – przez Główny Zarząd Tradycyjnej Sanghi Rosji i szamanizm. Można powidzieć, że na tej ziemi nie można nie dążyć do miedzychrześcijańskiego i międzyreligijnego dialogu. Jednocześnie jest to dla nas wyzwanie do ewangelizacji: w jaki sposób głosić Chrystusa w takim otoczeniu i sytuacji, gdzie jeszcze wielu ludzi nie wyznaje żadnej wiary i religii, jak wszczepiać chrześcijańskie ideały wśród ludzi bardzo od nich dalekich? Być może łatwiej jest głosić Ewangelię tym, którzy jej wcale nie znają, niż tym, którzy o niej zapomnieli.

Parafia Rzymsko-katolicka w Ułan-Ude ma już swoją historię. Pierwszymi katolikami byli tutaj Polacy już w polowie XIX wieku.. Oni też wybudowali tutaj kościół. W 1907 r. był on poświęcony. Po rewolucji został rozgrabiony i zamknięty, ksiądz z parafianami byli represjonowani. Obecnie zostało tylko miejsce, gdzie się on znajdował. W archiwach zachowfły sie fotografie kościoła i niektóre przedmioty kultu. Przez długie lata katolicy nie mieli możliwosci wyznawać swojej wiary.

Po utworzeniu Administratury Apostolskiej Wschodniej Syberii i naznaczeniu bpa Jerzego Mazura przyszło odrodzenie parafii. Pierwsze Msze Sw.w Ułan-Ude odbywały się w mieszkaniu jednej z Polek, której rodzina była represjonowana. U poczatków odrodzenia sie parafii była też grupa Polakow, którzy zapraszali do siebie księdza z Irkucka. Nie mógł on jednak przyjeżdżać regularnie. Katolicy sami zbierali sie na modlitwe w mieszkaniu parafialnym. Nasza wspólnota parafialna nie jest jeszcze duża, przychodzą ludzie różnych nacjonalności, są potomkowie polskich zesłańców, gdzie ich historia jest krwią pisana, są litwini, którzy w latach 50-tych przeżyli wygnanie z ojczystej ziemi. Są również i buriaci, rosjanie. Dla nas ważny jest każdy pojedynczy człowiek.”Buriacja jest rosyjską republiką przygraniczną, graniczy z Mongolią. To kraj większy od Polski. 7 stref czasowych, 8 tysięcy kilometrów od domu. Tu znajduje się święte Morze Buriatów, czyli największe i najczystsze jezioro świata.Tu można sfotografować się z największą głową Lenina na świecie i na tle kombinatu mięsnego sławnego na całą Federację Rosyjską, przespacerować się ulicą Dzierżyńskiego, albo spotykać pod płotem ostatnich świętujących zeszłotygodniowy Dzień Dróżnika. Tak w hasłach wygląda Ułan-Ude – stolica, i jak głoszą neony, gwiazda Republiki Buriacji. Zapewne teraz wątpicie, czy to odpowiednie miejsce na wakacje, ale zapewniam, nic bardziej mylnego. Wystarczy się dokładniej przyjrzeć, a pod tą postsowiecką fasadą kryją się bezcenne skarby.Buriacja to magiczne miejsce, gdzie czas się zatrzymał, wsie położone u stóp klasztorów buddyjskich, bez wody bieżącej i kanalizacji, do których dopiero parę lat temu doprowadzono elektryczność, stada dzikich koni gnające wśród stepów, wyspy, na których nie położono ni grama asfaltu, i tak zniszczyłyby go pierwsze wiosenne roztopy. I najważniejsze: przestrzenie. Kosmiczne, otwarte przestrzenie i niebo przytłaczające swoim ogromem. A wszystko to tylko 5 dni jazdy pociągiem najsłynniejszą koleją świata na linii Moskwa-Władywostok. Koty, dzieci, kłótnie, ale i przyjaźnie, samowar na korytarzu, mundurowi „prowadnicy”, którzy nie tylko koordynują przydział pościeli i przepływ pasażerów w czasie postojów, łagodzą kilkudniowe spory o bezcenną przestrzeń życiową otwartego wagonu sypialnego, ale również dbają o stały dostęp drewna do wagonowego samowaru.. Także czasami możemy w korytarzu minąć się z kimś zaopatrzonym w siekierę, co nawet przy minimalnej znajomości literatury rosyjskiej, zdecydowanie dostarcza dodatkowych wrażeń.
Monotonię tajgi przełamują postoje, na które czeka się jak pionier na Dziadka Mroza. Wybór między pierogami, zwanymi tu „warenikami”, pierożkami z nadzieniem, a kawałkiem kurzej nóżki serwowanym w gazecie nie może zabrać nam zbyt dużo czasu, presja odjazdu pociągu gdzieś między Nowosybirskiem a Irkuckiem jest najlepszym lekarstwem dla spóźnialskich. A widok pasażerów całymi rodzinami snujących się po peronach i dworcach w klapkach, pidżamach i szlafrokach, jedynie na kwadrans wytrąconych z monotonii podróży, jest zjawiskiem typowym dla trasy Transsyberyjskiej.

( wielkanocne życzenia z Syberii 2012 rok)

Alleluja, Alleluja, Alleluja

Moi Drodzy !

Z okazji świąt Wielkiej Nocy, pragnę życzyć, aby Zmartychwstał Jezus był dla nas siłą i radością. Abyśmy spotykali się z Nim w tajemnicy naszego serca i umieli dzielić się Nim z wszystkimi ludźmi spotykanymi każdego dnia.
Z modlitwą w te święte dni
s.Bernadetta Gratkowska OP

W sierpniu 2010 roku dołączyły do nas dzieci z Bulo Bulo ( 500 km od Cochabamba), które są pod opieką polskiego księdza Tomasza Dudy.

Bulo Bulo

Historia Miasteczka

Czasy Yuracareses:
Najpierw pojawili się na tych terenach ludzie zwani Yuracareses – zajmowali się głownie rybołówstwem. Przemieszczając się wzdłuż rzeki Ichilo odkryli jedno z jej odgałęzień, które ze względu na specyficzny dźwięk wody w korycie rzeki ochrzcili Bulo Bulo.
Czasy metalowych rur:
Koło roku 1958 firmy naftowe zaczęły odkrywać złoża ropy na okolicznych terenach. Najbliższym miastem w okolicy było Yapakani.
W 1961 zrobiono przejazd aż do 54 km od Yapakani. Utworzony przejazd pozwolił na transport sprzętu i ludzi do miejsc odwiertu. Co więcej, wyczyszczono pewien teren i zbudowano tam pas lotniskowy o szerokości 100m i dł. 2 km.
Nad brzegiem rzeki Bulo Bulo utworzono osadę zajmującą 2 h. Ciągnęła się ona od rzeki po wzgórze San Salvador.
Z czasem też zbudowano prostą kaplicę, pokrytą palmami z wizerunkiem Marii Dziewicy „COTOCA”. Pracownicy – robotnicy narażani na niebezpieczeństwa czyhające w dzikiej dżungli, z wiarą powierzali się opiece Maryi.
Złoża na tych terenach były eksploatowane w latach 61-70. Wydobywana ropa metalowymi rurami wędrowała do Santa Cruz, oddalonego prawie 200 km od tego miejsca.
Po roku 1970 sytuacja się zmienia. Firmy naftowe przestają eksploatować złoża i wycofują się z tych terenów.
Tereny rzeki Bulo Bulo pozostają nie zamieszkałe.
San Juan de Bulo Bulo – czyli ponowne odkrycie. Równolegle do tego czasu, w 1972 roku grupa ludności bez ziemi, na czele z MARKIEM ROMERO, nazywająca się Kooperatywą SAN JUAN, zaczęła poszukiwać miejsca – ziemi, gdzie mogłaby się osiedlić. W poszukiwaniach swoich trafili na tereny BB. Jak opisuje Marcos, tereny te były dla nich wymarzonym snem.
Znaleziono tam ślady po firmach naftowych w postaci prostego sprzętu i pasa lotniczego. Wyobraźnia podsuwała im skrzydlaną przyszłość.
Podzielono ziemię pomiędzy 34 członków grupy. A miejsce nazwano San Juan de Bulo Bulo.
Uprawiano jukę, ryż, zbierając fundusze na zalegalizowanie podzielonych ziem.
Kooperatywa San Juan w latach 80-tych liczyła 18 rodzin /z dziećmi w wieku szkolnym, razem 64 osoby.

( o dzieciach z Bulo Bulo i o ich życiu i rysunkach na konkurs Mój Dom)

Dzieci z Bulo Bulo (Tropikalna część Boliwii – Ameryka Południowa)
Dzieciaki które przystąpiły do konkursu” Mój Dom” zamieszkują przyparafialny dom dla dzieci. Tam spędzają większą cześć czasu podczas roku szkolnego. Do domu rodzinnego wychodzą dwa razy w miesiącu i na czas wakacji. Domy rodzinne większości naszych dzieci znajdują się w głębokiej dżungli.
Nasze rysunki:
„Domki”- małe, zagubione pośród drzew i zwierząt, prawie niewidoczne.
Dom w środku lasu jest mały w wielkiej dżungli gdzie czasem trudno dostrzec schowane za wysokimi drzewami niebo.
Dom na wzniesieniach jest mały bo „zalany” wielkim sklepieniem które oddala horyzont w nie zrozumiały sposób – widnokrąg wydaje się większy.
Dom jest mały ponieważ jest tylko noclegownią i ochroną przed zwierzętami.
Życie toczy się poza domem: przy ognisku – kuchni, w polu przy pracy, na ścieżkach i drzewach, przy rzekach – najlepszych „placach zabaw” dla dzieci.
Zwierzęta
Nie zawsze przyjazne drapieżne i niebezpieczne rosną w wyobraźni każdego dziecka. Kolorowe i piękne rosną w marzeniach by je mieć jako przydomowe maskotki.
Rodzina
Tylko na nielicznych rysunkach pojawia się ktoś z rodziny lub samo dziecko. Niedoprecyzowane pytanie czy smutne świadectwo o naszej rzeczywistości?
Nieobecność mamy lub taty, kogoś bliskiego – samotne dzieciństwo. Tak niestety należałoby napisać w wielu historiach rodzinnych naszych dzieciaków.
Bardziej odważne dzieci piszą to w swoich marzeniach:
-„.. chcę by wrócił mój braciszek”
– „ niech mama wróci do domu”
-„…chcę mieć szczęśliwą rodzinę”
-„ ..chcę aniołka” ( Tata umarł i jest z aniołkami. Melifer chce mieć aniołka by wiedzieć co dzieje się z tatą.)
Przeciętny bulobulowiańczyk – może tak siebie nazywać dopiero od 27 lat tyle ile liczy sobie nasze miasteczko.
Ludzie zamieszkujący Bulo Bulo to przedstawiciele prawie każdej części Boliwii. Przybyli tu zajmując nieosiedlone i żyzne tereny. Dziś magnesem przyciągającym ciągle napływających ludzi w tropikalną część Boliwii jest koka.
Uprawa ryżu, hodowla krów, plantacje bananów, ananasów to inwestycje przynoszące także dobre zyski ale nieporównywalne z uprawa kuszącej koki i produkcji kokainy. Nie podejmowanie kokainowych interesów to wyzwania dla ludzi posiadających już jakiś kapitał i doświadczonych więziennymi przygodami zabawy z koką.
Rodziny decydujące się na prawdziwy wysiłek i prace w polu często cierpią biedę.
Edukacja dzieci i młodzieży jako „recepta” na inną przyszłość na szczęście wzbudza czasem zainteresowanie u niewykształconych ale wrażliwych rodziców. Nie wszyscy jednak doceniają jej wartość. Większa cześć z naszych matek nie ukończyła szkoły na poziomie podstawowym, niektóre nigdy nie miały kontaktu ze szkołą. Ojcowie zazwyczaj posiadają wykształcenie podstawowe niepełne. Często dzieci wraz z rodzicami decydują się na przerwę roczna, dwuletnia lub rezygnacje z nauki i są posyłane do pracy w polu.
Młodzi chłopcy porzucają szkołę by rozpocząć samodzielne życia pracując przy produkcji kokainy. Szybko zakładają rodziny i tak dzieci mają dzieci nie doceniając wartości edukacji.
Obowiązek szkolny wpisany w konstytucje nie jest egzekwowany nawet na poziomie szkoły podstawowej.
Pieniądz pojawiający się z zaskoczenia, nagle w rekach niepełnoletniej lub nieprzygotowanej na to poprzez edukacje osoby dorosłej znika w materacu, w nowym samochodzie, domu publicznym, jest przejadany, nie jest jednak inwestowany w edukacje dziecka, solidny dom czy opiekę medyczna.
Narastające problemy rodzinne: przemoc rodzinna, gwałty, porzucenia, alkoholizm, zbyt wczesne ciąże,(każdy z tych problemów to co najmniej historia jednego dziecka z naszego domu) zdają się wzrastać wraz z wydawać by się było rosnącym dobrobytem naszego miasteczka
– Ile masz Mam? – to częste pytanie zadawane przez jedna z naszych podopiecznych.
Dwie mamy i 3 tatusiów nie dziwi nikogo. Odpowiedzialność za dzieci nieodpowiedzialni rodzice zrzucają sobie na barki: mama tacie, tata mamie. Ojczymowie i macochy nie chcą podejmować odpowiedzialności za nie swoje dzieci. Dzieci i młodzież na ulicach naszego miasteczka pozostawione sobie samym to codzienność.
Zapraszamy takie dzieci do naszego domu. Dzieciaki otrzymują tu dach nad głowa w czasie roku szkolnego. Chcemy stwarzać im warunki dobre do spokojnej nauki odsuwając od nich problemy domu czy pomagając im rozwiązać problemy szkolne.
Znajdują się rodzice którzy pozytywnie odpowiadają na nasze zaproszenie. Sami doświadczeni życiem chcą zapewnić swoim dzieciom inną przyszłość. Przyprowadzają nam swoje dzieci ufając nam i licząc na zrozumienie i pomoc z naszej strony.
Zdrowie:
Promocja zdrowia. Ta pojawia się tylko wraz z pojawiającymi się epidemiami – grypy lub chorób tropikalnych. Higiena, zdrowy styl życia te hasła na razie zarezerwowane są dla wielkich miast.
Brak edukacji w rodzinach i wiara w moc lokalnych uzdrowicieli ułatwia nam pracy uświadamiającej w tej dziedzinie. Niepokojącym zjawiskiem w ostatnim czasie jest używanie przez niewykształconych uzdrowicieli (nie mylić z zielarzami) jakichkolwiek antybiotyków (latwodostępnych i bez recepty).
Rodzice naszych dzieci niechętnie podejmują decyzje o poradzie lekarskiej w naszym szpitalu. Dziecko z silnym przeziębieniem pojawi się tam dopiero z poważnym zapaleniem płuc , jeśli po drodze nie na trafi na tańszego uzdrowiciela lub sprzedawcę z apteki który żeby zarobić więcej często służą poradami lekarskimi bez jakiegokolwiek przygotowania.
Każdego roku wpajamy rodzicom i opiekunom naszych dzieci jak ważna jest edukacja i wychowanie ich potomstwa. Na spotkaniach dla rodziców zawsze napomykamy o higienie i zdrowym stylu życia nakłaniamy rodziców by w sytuacjach choroby oddawali się opiece lekarskiej. Niestety mur jaki staje przed nami to sytuacja finansowa. Argumentem silnym jaki używają są wydatki związane z ta opieka. Ogólnie znanym zjawiskiem jest nieinwestowanie w dzieci: „nie będę marnował pieniędzy…”.
Mamy jednak małą grupę rodziców którzy potrafią słuchać i chcą się uczyć. Większość tych rodzin jest jednak w trudnej sytuacji finansowej (rodziny które decydują się nie wchodzić w interesy z kokainą.)
Nie chcielibyśmy zdjąć całkowitej odpowiedzialności z rodziców ale w pewien sposób pokazać im ze warto dbać o dzieci inwestować w ich wychowanie, formacje i naukę oraz opiekę zdrowotną. Nie wierzymy w zmianę myślenia i postępowania rodziców mamy jednak małą nadzieje, że dorastające z nami dzieci zmienią coś w swoim życiu na lepsze.
Problemy zdrowotne naszych dzieci:
Anemia – z początkiem roku ma ja prawie cala grupa
Wszawica
Zarobaczywienie
Stany zapalne jamy ustnej, bóle zębów
Częste przeziębienia
Choroby skórne przyczyny wielorakie: ukąszenia, brak higieny, stany zapalne organizmu

Zaprosiłam również dzieci uchodźców z Południowego Sudanu, które przebywają w Izraelu w Eilacie . W Eilacie i w okolicach przebywa około 2572 uchodźców wojennych z Południowego i Zachodniego Sudanu, w tym 476 rodzin z dziećmi w wieku do 18 lat i 105 matek samotnie wychowujących dzieci. Dzieci w wieku od 2 do 5 lat jest 174, zaś 81 to dzieci w wieku do 2 lat. Południowy Sudan zamieszkują czarni chrześcijanie. Północny Sudan zamieszkują biali muzułmanie. ONZ nazwała sytuację w Sudanie Zachodnim (Darfur) i Południowym największą katastrofą humanitarną ostatnich lat. Bardzo wielu ludzi straciło bardzo wielu bliskich. Bardzo wielu ludzi uciekło z Południowego Sudanu do Egiptu (między Egiptem a Sudanem istnieje umowa o ruchu bezwizowym) i stamtąd przez góry Synaju do Izraela.

Od 2003 r. milicje dżandżawidów, arabskich mieszkańców Sudanu, atakują czarne plemiona zamieszkujące Darfur. Rząd w Chartumie udziela im cichego poparcia lub bezczynnie przygląda się, jak arabscy bojówkarze plądrują wioski, mordują mężczyzn i gwałcą kobiety.
W Darfurze zginęło już ponad 200 tys. ludzi, a ponad 2 mln uciekły z domów. Większość z nich wegetuje w obozach uchodźców w Sudanie lub sąsiednim Czadzie, gdzie czekają na zlitowanie własnego rządu lub społeczności międzynarodowej.
Częstym przystankiem w ich tułaczce są slumsy Kairu, stolicy Egiptu. – Traktują nas tam strasznie, mieszkamy w lepiankach, a pieniędzy nie starcza nawet na jedzenie – opowiada jeden mieszkających tam uciekinierów. Najczęściej właśnie w Kairze spotykają ludzi, którzy opowiadają, że w Izraelu rzekomo czekają na nich z otwartymi ramionami, natychmiast przyznają azyl i zapewniają dobrze płatną pracę.

Kamerun/ trochę informacji

( trochę informacji o tym państwie w Afryce)
Zjednoczona Republika Kamerunu – państwo Afryki zachodniej – usytuowane jest nad Zatoką Baafra, tworzącą najbardziej wschodnią część Zatoki Gwinejskiej. Kraj ten wcina się nieregularnym klinem w głąb Afryki, aż po jezioro Czad. Powierzchnia – 465 054 km2. Jest to więc kraj znacznie większy od Polski. Od zachodu Kamerun graniczy z Nigerią do północy z Czadem, od wschodu z Republiką Środkowoafrykańską, a od południa z Gwineą Równikową, Gabonem i Kongo. Długość wybrzeża morskiego ok. 200 km. Rozciągłość południkowa (z północy na południe) wynosi 1 280 km. Natomiast równoleżnikowa (ze wschodu na zachód) ok. 850 km.
Nazwa tego kraju wywodzi się od słowa portugalskiego „Rio Camerôes”, co oznacza rzekę krewetek – nazwę tę nadał w 1475 roku żeglarz Fernâo da Pa rzece Wouri, uchodzącej do Zatoki Biafrańskiej. Czasem z dużą dozą słuszności nazywa się Kamerun „miniaturą” Afryki, ze względu występowanie tu wielu elementów fizjograficznych i demograficznych, charakteryzujących niemal wszystkie regiony Czarnego Lądu.
KOŚCIÓŁ KATOLICKI W KAMERUNIE
Od XV do XVIII w na terenach dzisiejszego Kamerunu misjonarze pojawiali się tylko sporadycznie. Systematyczną pracę misyjną podjęli w niektórych rejonach tego kraju dopiero misjonarze powołanej w 1842 przez papieża Grzegorza XVI Misji Samodzielnej Dwóch Gwinei, obejmującej również Kamerun.
W 1890 r. Stolica Apostolska erygowała PA – Kamerun na stolicą w Kribi, powierzając ją niemieckim Pallotynom. W 1905 r. została ona przemianowana na WA – Kamerun. Wśród misjonarzy niemieckich pracował w latach 1902 do 1906 również Polak, ks. Alojzy Majewski SAC. Po wybuchu I wojny światowej miejsce wydalonych Pallotymów zajęli misjonarze francuscy. Z powstających wówczas coraz to nowych jednostek kościelnych zaczęto tworzyć diecezje: Buea – 1950 r., Nkongsamba, Douala, Garoua, Doume – 1955r. Yaounde natomiast zostało w tym roku podniesione do rangi archidiecezji, tym samym więc Kamerun otrzymał pełną hierarchię kościelną.
Konferencji Episkopatu Kameruńskiego, którego większość stanowią biskupi pochodzenia rodzimego przewodniczy od 1961 r. arcybiskup rodzimy. Od 1966 w stolicy Kamerunu przebywa Pronuncjusz Apostolski. Istnieją już rodzime zgromadzenia zakonne męskie i żeńskie. Są też diecezjalne Seminaria Duchowne przygotowujące kandydatów do kapłaństwa. Pierwsi rodzimi kapłani zostali wyświęceni w 1935 r.
W celu stworzenia Kościoła o obliczu afrykańskim, ważniejsze stanowiska w Kurii Biskupiej i w Seminariach Duchownych powierza się duchownym rodzimego pochodzenia. Komisje liturgiczne i katechetyczne, skupiające najczęściej obcokrajowców, są jedynie w roli doradców, budzą inicjatywy, dzięki czemu liturgia i doktryna katolicka coraz bardzie się afrykanizują. Są już tłumaczenia tekstów biblijnych dla potrzeb Mszy św. na różne języki plemienne. Do miejscowych pojęć dostosowuje się też rytuały udzielania sakramentów, zwłaszcza chrztu i małżeństwa.
Dużą rolę zarówno w pracy katechetycznej, wychowawczej, w służbie zdrowia, oświacie i animacji kobiet pełnią żeńskie zgromadzenia zakonne. Siostry uświadamiając kobiecie jej godność i wolność osobistą starają się podźwignąć je ze społecznego poniżenia, są one bowiem wciąż jeszcze „własnością” mężczyzn.
Podstawowym problemem życiowym mieszkańców Kamerunu jest brak czystej wody. Dlatego tamtejsi misjonarze włączają się często w prace przy wierceniu studzien. Jednakże istotnym zadaniem misjonarza jest przepowiadanie Ewangelii, udzielanie sakramentów, kształcenie katechetów i katechistów, którzy stają się niezbędnymi pomocnikami misjonarzy.
Katechiści wyszukują kandydatów do katechumenatu i opiekują się nimi, spisują kandydatów do I Komunii Św. i bierzmowania, prowadzą modlitwy, pieśni typowo afrykańskie we wioskach – pomaga im w tym znajomość języka i kultury danego szczepu. Często prowadzą też kroniki wydarzeń religijnych wioski. Podtrzymują żywotność miejscowych zwyczajów, które Kościół stara się włączyć do obrzędów religijnych. Dobrze zorganizowana praca katechistów jest jednym z najskuteczniejszych sposobów rozwoju Kościoła na terenie Afryki.

( fragm listu Siostry Tadeusza)

/…/ Jeśli chodzi o nasze szkółki, to przez ten miniony rok szkolny, więcej im się przyglądałam, niż coś zmieniałam. Ale przygotowaliśmy teren pod wiele reform. Chcemy uregulować problem czesnego, odpowiedzialności rodziców, czy samego poziomu nauczania. Nie wiem, czy wiecie, Ministerstwo Edukacji Narodowej włączyło się w akcję Komisji Misyjnej Episkopatu Polski: ‘Twój szkolny kolega z Afryki’. Chodzi o to, że gimnazja polskie biorą sobie pod patronat szkoły podstawowe z Afryki. Czyli coś takiego, jak patronat misyjny nade mną. Dzieci będą pisały do siebie, modliły się, a być może, w miarę możliwości, wspierały materialnie tę daną szkółkę. Nie chodzi tutaj
o wspomaganie indywidualne poszczególnych dzieci, co całej szkółki, a więc wyposażenie np. w tablicę, kredę, ławki, itd. I to ma się dziać oficjalnie w szkole. Z udziałem nauczycieli.
Jeśli macie, np. wasze dzieci w gimnazjach, czy szkole podstawowej to zapraszam do objęcia patronatu nad naszymi szkółkami parafialnymi, a jest ich około dwadzieścia! Jedna z nich tylko jest większa, bo ma około 900 dzieci (w naszym miasteczku Garoua Boulai), ale reszta to są maleńkie szkółki, około 50 – 150 dzieci /…/