Pisaliśmy o naszym specjalnym wsparciu domu prowadzonego przez siostry zakonne w Bouar w Republice Środkowej Afryki. Przekazaliśmy, dzięki pomocy Brata Benedykta Pączek, pieniądze na rzecz dzieci posądzonych o czary, które muszą się ukrywać przed bliskimi i sąsiadami i zaczynają życie na ulicy. Dzieciństwo zamieniają w koszmar, które kończy się tragicznie szczególnie jeśli dzieci są w wieku od 5 do 16 lat. Dlatego współpracujemy z radiem Siriri, które dla nas podjęło temat przeprowadzenia wywiadów z osobami zajmującymi się trudnym problemem kulturowym w Republice Środkowej Afryki. Zapraszamy do zapoznania się z wywiadem wyjaśniającym dlaczego FAW wspiera dzieci posądzone o czary. Pierwszy wywiad :
MAMY ZASZCZYT SPOTKAĆ SIĘ Z OJCEM LEONEM MOUSSA, SALEZJANIZNEM KSIĘDZA BOSKO, PRZEWODNICZĄCYM ORGANIZACJI BETANIA Z BANGUI W AFRYCE ŚRODKOWOAFRYKAŃSKIEJ. ORGANIZACJA TA ZAJMUJE SIĘ EDUKACJĄ I EWANGELIZACJĄ MŁODYCH W RAMACH PROGRAMU OCHRONY DZIECI OSKARŻONYCH O CZARY. OJCIEC UDZIELA WYWIADU DLA RADIA DIECEZJALNEGO SIRIRI W BOUAR.
RADIO SIRIRI: Dzień dobry, ojcze. Jest ojciec salezjaninem Księdza Bosko i jednocześnie przewodniczącym organizacji BETANIA w Bangui, stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej. Proszę nam powiedzieć, jak w ogólnym zarysie, działa ta organizacja?
OJCIEC LEON: Salezjanie mają swój charyzmat, którym jest edukacja, ewangelizacja i ochrona młodych. Działamy w grupie. W ten charyzmat wpisuje się nasza organizacja, w której podejmujemy wiele działań związanych z naszym charyzmatem. Sytuacja dzieci w naszym kraju jest dziś krytyczna. Są one ofiarami wielu aktów przemocy. Interweniujemy więc w wielu miejscach. W tym co dotyczy ochrony dzieci, pracujemy głównie na rzecz ofiar czarów i innych aktów przemocy zwłaszcza gwałtów. Pracujemy również nad wprowadzeniem do życia zawodowego młodych bezrobotnych, zdemotywowanych, proponując kształcenie zawodowe.
RADIO SIRIRI: Powiedział ojciec, że zajmujecie się dziećmi „czarownikami”. Proszę nam powiedzieć, gdzie znajdujecie takie dzieci, jakie są ich warunki życiowe?
OJCIEC LEON: Dzieci, które stały się ofiarami tej szczególnej formy przemocy , którą nazywamy „czarami” pochodzą zewsząd, ale głównie z rodzin. To rodziny nam je przekazują lub po prostu je porzucają. Krążą one po ulicach skąd są przekazywane do komisariatów i oddziałów do spraw kryminalnych przez żandarmerię albo patrole, a potem trafiają do nas. Czasem też ludzie odpowiedzialni za konkretne dzielnice otrzymują skargi na te dzieci i przekazują je nam. Takie, w zarysie, jest ich pochodzenie.
RADIO SIRIRI: Kiedy takie dziecko „czarownik” trafia w wasze ręce, zbieracie informacje o nim. Czego dowiadujecie się o ich domach?
OJCIEC LEON: Te dzieci przekazane są nam jako przypuszczalni „czarownicy”. Pierwszą rzeczą, którą robimy, jest umieszczenie ich w bezpiecznym miejscu. Następnie z dzieckiem zaczyna pracować psycholog, który rozmawia i stawia pytania, by wiedzieć, co się stało, że znalazło się ono w takiej, a nie innej sytuacji, tzn. poza rodziną, na ulicy, na komisariacie. Z postępowania przyjętego przez nas wynika, że dzieci które do nas trafiają nie są czarownikami, tylko zostały porzucone, lub są ofiarami przemocy rodzinnej. Znajdują się one w sytuacji, która je przerasta, a z którą muszą się zmierzyć same. Bywa też, że dziecko jest zupełną sierotą, a dalsza rodzina odmawia utrzymywania go. Wówczas oskarża się takie dziecko o czary, by się go pozbyć. Czasem ono opowiada nam, że na przykład było u swojej ciotki, która wysłała je uczyć się do Bangui. Po przybyciu na miejsce zostało oskarżone o czary, co oczywiście nie miało miejsca. Te wszystkie przykłady są przez nas analizowane, by lepiej zrozumieć samo zjawisko oskarżeń. Kryje się pod nimi bardzo wiele różnych rzeczy. Kiedy już zabezpieczymy pierwsze potrzeby dziecka, staramy się znaleźć jego rodzinę, by tam, u źródła, lepiej zrozumieć, co się stało i porównać jego słowa z relacją pozostałych członków rodziny. Często widać, że rodzina się rozpadła i zabrakło szans na rozwój dziecka. Są również przypadki dzieci, które żyją z traumą po jakichś zdarzeniach. W stanie traumy i stresu takie dzieci są podatne na wpływy ludzi, którzy karmią je różnymi treściami z pogranicza mistyki, indoktrynują je. Następnie one pewne rzeczy powtarzają, co przez ludzi jest odbierane jako dowód czarów. Tak więc należy pracować nad dzieckiem społecznie oraz próbować na nowo włączyć go w środowisko rodzinne. Lecz w sytuacji gdy rodzina jest pozbawiona środków do życia, próbujemy przede wszystkim nakłonić rodzinę do oddania dziecka do szkoły. Zdajemy sobie bowiem sprawę, że dzieciom brakuje nie tyle rozrywek, co miejsca i warunków do normalnego życia. A to frustruje dziecko i sprawia, że szuka ono miejsca poza rodziną, w tym, co potem jest przyczyną oskarżenia go o czary. Jeśli dziecko ma już około 17-18 lat , proponujemy mu nasze centrum rozwoju zawodowego. Tak więc pracujemy na różnych polach: rodzinnym, szkolnym i zawodowym, by pomóc dziecku funkcjonować w dorosłym życiu. Jeszcze nie mieliśmy u siebie osób powyżej 18 roku życia. Większość to dzieci między 5 i 16 rokiem życia. Gdy dzieci mają 16 lat, są już bardziej rozwinięte i czują się wtedy dużo bardziej naznaczone, mają kompleks , boją się powrotu do swojego środowiska i wolą raczej uczyć się jakiegoś zawodu. Najpierw z nimi rozmawiamy, by ich wysłuchać, a następnie przechodzimy do działań, by je ukierunkować. Aktualnie nasza baza danych zawiera 73 przypadki dzieci oskarżonych o czary. Krótko przed tą rozmową otrzymaliśmy telefon, by przyjechać po 5 kolejnych.
RADIO SIRIRI: Czy to dotyczy miasta Bangui i okolic?
Ojciec Leon: Tak.
RADIO SIRIRI: Ojcze, a w sensie duchowym, mając przed sobą dziecko „czarownika”, co ojciec robi?
OJCIEC LEON: Człowiek duchowy musi mieć rozeznanie. To Duch Święty prowadzi. Absolutnie nie mogę pójść za tym, czego oczekują ludzie i zacząć od modlitwy o uwolnienia od złego ducha. To by tylko pogorszyło sytuację dziecka. Człowiek duchowy musi mieć rozeznanie, musi pozwolić prowadzić się Duchowi Świętemu, by lepiej rozpoznać, o co w danej sytuacji chodzi. To Pan Bóg nam mówi, co robić. Człowiek Boży musi słuchać Boga, musi poddać się Jego woli i Jego Duchowi, który go prowadzi ku pełnemu rozpoznaniu sytuacji, z którą ma do czynienia.
RADIO SIRIRI: Ojcze, czy w waszej pracy wspierają was jakieś organizacje pozarządowe lub ONZ?
OJCIEC LEON: Mamy wsparcie duchowe, moralne, psychologiczne. Przyjeżdżają do nas ludzie, by pomóc przy dzieciach, by z nimi rozmawiać, pomóc w odnalezieniu rodziny, towarzyszyć nam w mediacjach rodzinnych. Natomiast jeśli chodzi o wsparcie finansowe, to nie. Staramy sobie radzić własnymi środkami oraz z pomocą przyjaciół, którzy znają nasze potrzeby. Jeśli więc chodzi o wsparcie formalne jakiejś instytucji czy organizacji, to jak dotąd, go nie mieliśmy.
RADIO SIRIRI: Czy wasze dzieci rzeczywiście mówiły, że są czarownikami? Jesteśmy na granicy z Republiką Demokratyczną Konga. Czy macie jakieś przypadki doniesień o dzieciach czarownikach stamtąd?
OJCIEC LEON : Dzieci są ludźmi i to w dodatku inteligentnymi. Dzieci mówią dużo, opowiadają wiele rzeczy. Trzeba mieć dużo rozeznania, żeby wiedzieć jak pomóc dziecku, jak spowodować, by odbiło się od dna, by czerpało z tych zasobów, które w sobie ma, by chciało przekraczać trudne sytuacje, by zaczęło żyć.
RADIO SIRIRI: Czy władze miasta Bangui reagują na tę sytuację?
OJCIEC LEON: Tak, władze reagują na swój sposób. Towarzyszą nam oddziały do spraw kryminalnych i Ministerstwo Spraw Społecznych. Chcielibyśmy dotrzeć do jeszcze wyższych instancji oraz poruszyć wrażliwość ludzi, ponieważ przyczyniamy się do ochrony dzieci.
RADIO SIRIRI: Na koniec, proszę powiedzieć, czego ojciec by sobie życzył ze strony rodziców, ze strony władz?
OJCIEC LEON: Przede wszystkim chcę pogratulować rodzinom, które zgadzają się na powrót swoich dzieci. Dziecko jest dzieckiem w swojej rodzinie, a nasza filozofia to nie utrzymywanie go razem z nami. My nie mamy domu zastępczego, który utrzymuje je przez długi okres czasu. Dziecko jest dzieckiem w rodzinie, pomiędzy swoimi braćmi, między swoimi bliskimi. Chcielibyśmy zwrócić uwagę rodzicom, by pracowali nad wzmocnieniem znaczenia rodziny. Trzeba wrócić do wartości, naszych tradycyjnych i kulturowych wartości, takich jak Kościół, wiara. Bóg jest naszym Ojcem, to znaczy, że On gromadzi, jest czujny, czuwa nad każdą z rodzin. Trzeba by wszyscy, którzy uważają się za chrześcijan, wszyscy wierzący w Boga strzegli sensu rodziny, która jest na Jego podobieństwo. Ten którego nazywamy Ojcem nie może opuścić swojego dziecka. Trzeba by wierzący byli tymi, którzy rozpowszechniają wartości tradycyjne, kulturowe i religijne. Jest to jednocześnie najważniejsza rzecz, która przyczynia się dla dobra dzieci. Mam jeszcze drugą radę dla rodziców. Radzę, by mieli oni cierpliwość w słuchaniu dzieci. Słuchać to znaczy interesować się tym, co dziecko mówi, jak się zachowuje, znać jego język. Dziecko ma bardzo specyficzny język, jest językiem samym w sobie. Jeśli się go nie zna, można bardzo łatwo posądzić go o wszystko. Chcielibyśmy również, aby wszyscy zajmujący się ochroną dzieci próbowali podzielić się informacjami, abyśmy zjednoczyli siły na rzecz ochrony dziecka. Jeśli to nie nastąpi, to jutro będziemy mieli kryzys w Republice Środkowoafrykańskiej, bo przyszłość to te dzieci. Pragniemy również poruszyć wrażliwość ludzi dobrej woli, którzy chcieliby ofiarować nam pomocną dłoń w tym, co robimy. By dołączyli się do nas, abyśmy mogli działać na rzecz przestrzegania praw dziecka.
R. S. : Czy możemy piętnować dziecko, które znalazło się w sytuacji oskarżenia o czary?
P. L. : Piętnowanie jest zbrodnią, to wszystko co mogę powiedzieć.
R. S. : Dziękuję bardzo. Przed zakończeniem naszej rozmowy, chcielibyśmy, aby ojciec jeszcze raz się przedstawił.
P. L. : Dziękuję. Jestem ojciec Leon Moussa, salezjanin Księdza Bosko i jestem przewodniczącym stowarzyszenia BETANIA. Pracujemy na rzecz ochrony, edukacji i ewangelizacji młodych. Pozdrawiam wszystkich słuchaczy. Zachęcamy wszystkich do wspólnej pracy dla dobra naszego kraju, dla dobra naszych dzieci.