Europa zatrzaskuje drzwi przed nosem….
A przecież to tylko albo aż 4 tygodnie podróży przez pustynię…
Czy aby na pewno?
Istnieją trzy główne drogi migracji do Unii Europejskiej (UE). Wschodnia trasa przez Turcję i do Grecji była główną drogą podjętą przez uciekających przed wojną w Syrii i innymi zawirowaniami na Bliskim Wschodzie. Ponieważ UE pracowała nad spowolnieniem przepływu osób, głównie poprzez „outsourcing” kontroli do Turcji, nastąpił wzrost liczby osób, które próbują przekroczyć środkową trasę przez Morze Śródziemne z Libii do Włoch oraz z Maroka do Hiszpanii.Ja wybrałam na południe od Lampedusy…
W 2005 roku w Maroko sub- Saharyjczycy chcieli przedostać się do Europy forsując ogrodzenia hiszpańskiej enklawy w Ceucie z dezorientowana straż marokańska straciłą kontrolę nad sytuacją i doszło do strzelaniny, 14 migrantów poniosło śmierć. Postanowiłam zobaczyć ten kawałek Europy oraz jej oblicze od strony Afryki.
Zaczęłam w 2017 roku w Algierii a w 2018 roku w Maroku.
Z Ain Sefra do Algieru jest około 570 km ale to już inny świat bardziej przypominający Sahel może dlatego, że miasto okalają wydmy Sahary i góry za którymi zaczyna się prawdziwa pustynia. Miasto liczy jedynie 50 tyś mieszkańców. Mimo że jest na obrzeżach Sahary , patrząc na mapę Algierii dopiero wszystko przed nami.
Dodatkowo wyprawie szlakiem uchodźców towarzyszyła misja pomocy z ramienia FAW szczególnie dla niepełnosprawnych dzieci z porażeniem mózgowym będących pod opieką francuskich sióstr franciszkanek. Siostry widząc sytuację chorych dzieci ,które miały do wyboru przejazd 400 km do Oranu na rehabilitację lub w miejscowym szpitalu podstawy rehabilitacji ,postanowiły w swoim domu założyć profesjonalne miejsce do rehabilitacji. Siostry wszystkie przyrządy do pracy z chorymi dziećmi otrzymały lub wykonały same co jest wielkim wyczynem gdyż formowanie butów ortopedycznych ze specjalnej masy wymaga wiedzy i siły. Zaopatrzyły się w specjalistyczne maszyny i wykonują buty oraz inne potrzebne przedmioty pomagające ćwiczyć. Zatrzymując się u sióstr mogłam obserwować migrantów jadących z Tamanrasset do Algieru lub Oranu a następnie do słynnej Maghnijji na granicy z Marokiem.
Siostry oprócz pracy z dziećmi również pomagają migrantom z Afryki sub saharyjskiej z Kamerunu, Nigerii, Mali , Wybrzeża Kości Słoniowej czy nawet z Konga. Główny szlak przemytniczy odbywa się przez pustynię Nigru do Algierii a następnie jeśli się uda do Maroka. Jeśli się nie uda zostają odstawieni w Maroku do Sahary Zachodniej aby wyruszyć pociągiem przez Mauretanię , zbiorową taksówką do Senegalu, pociągiem do Dakaru, autokarem przez pustynne tereny z Burkinia Faso do Porto Novo gdzie zastanawiają się co dalej czy wracać z niczym do domów czy próbować jeszcze raz. Szlak uchodźców lub migrantów jest dla nich niebezpieczny szczególnie na terenach libijskich . W mieście Sabha i Ghat dochodzi do licznych porwań , przetrzymywania i torturowania celem uzyskania okupu. Często dochodzi do „łapanek ulicznych” i odstawiania uchodźców do sąsiedniego Nigru . Uchodźcy deportowani nie mają możliwości zabrania swoich rzeczy , pieniędzy ani dokumentów. Siostry w Ein Sefra również potwierdzały moje informacje zdobyte od migrantów na temat przetrzymywania uchodźców w więzieniach w Libii i opowiadały o podobnych licznych przypadkach uwięzionych w algierskich więzieniach bez wyroku oraz bez możliwości rozmowy z adwokatem. Na terenie Nigru najbiedniejszego kraju w Afryce, kwitnie ogromne przedsiębiorstwo szmuglowania ludzi do Europy. Z regionu Tenere do Algierii, Libii lub Maroka a następnie magiczne 14km drogą morską do Hiszpanii lub z Libii łodziami, barkami do Włoch. Ale zanim postawimy nogę w Europie jesteśmy na południe od Lampedusy czyli w świecie niekończących się marzeń o raju i dobrobycie.
Coraz więcej migrantów decyduje się na wypłynięcie do Hiszpanii z Maroka bezpośrednio na wschód i zachód od miasta Tanger.
Stało się znane jako „Trójkąt Tangier”. Na Zachodzie migranci opuszczają głównie typ łodzi często spotykanej na innych europejskich szlakach przemytniczych – małe łodzie rybackie i zmotoryzowane gumowe pontony.
Na wschód od Tangeru migranci przekraczają cieśninę Gibraltarską w tańszych opcjach: maleńkie, gumowe łodzie wiosłowe, bez silnika i bez szmuglerów i ich opłat.
Na przykład z Wybrzeża Kości Słoniowej aby dostać się do Europy potrzeba 400 euro na transporty pustynne oraz 20 € wkład w koszt 100 € „łodzi-zabawki” zakupionej w lokalnym sklepie. Po dziesięciu mężczyzn spędzają 14 godzin wiosłowania w łodzi zaprojektowanej dla czterech osób, w podróży samobójczej. Szczególnie tragiczna jest przeprawa z Maroka do Hiszpanii w cieśninie gibraltarskiej ścierają się wody oceanu i morza Śródziemnego tworząc prądy niekorzystne dla małych łodzi. W Tangerze spotkałam wielu migrantów, uchodźców czekających na swój dzień. Niestety to trwa latami, niekończące się próby przedostania się do Ceuty lub Melilli należących do Hiszpanii jest marzeniem. W Tangerze zatrzymują się aby śnić o Europie. Czasami mają możliwość zdobycia pracy a czasami ich jedyną nadzieją jest wsparcie kościoła.