Przy granicy syryjskiej spotkaliśmy wielu uchodźców, którzy nie wiedzą co dalej zrobić ze sobą i ze swoimi rodzinami, część z nich wyruszyła do Europy płacąc bandom przemytników 3000 euro od osoby lub 1000 euro jeśli będzie szedł na piechotę cały szlak przez Bałkany i Węgry do Niemiec. Część z nich „przycupnęła” przy samej granicy mając nadzieję że szybko powrócą do swojej ojczyzny Syrii. Zamieszkują to co otrzymają od rolników tureckich, którzy sami niewiele mają. Są to obory, namioty, garaże i lepianki oraz pustostany. Na jednej z takich przy granicznych wsi zastaliśmy rodzinę wielodzietną gdzie ojciec ma nowotwór i nie wiadoma jest jego sytuacja czy będzie mógł być leczony w tureckim szpitalu. Nie ma dobrego rozwiązania nie ma wyjścia z tej sytuacji żaden uchodźca i każda jego decyzja może być zła , mimo to ryzykują dla swoich dzieci dla życia swoich bliskich.
Sytuacja w Syrii nie zmieni się na lepsze i może ulec pogorszeniu ponieważ ludzie nie mają szans na odbudowę swojego kraju. Brakuje prądu, wody, jedzenia a o pracy można jedynie pomarzyć. Pieniądze na „czarną godzinę” dawno się skończyły i teraz tylko mają nadzieję w ucieczce do Europy. Część z nich jest od kilku lat w obozach w Libanie i w Jordanii. Obozy przekształciły się w miasteczka żyjące własnym prawem i życiem, są sklepy, przychodnie i warsztaty usług rzemieślniczych. Są też ośrodki dla dzieci prowadzone przez siostry zakonne i to są miejsca gdzie w większości są dzieci chrześcijańskie ponieważ rodzice nie chcą aby spędzały wolny czas w obozach z muzułmańskimi dziećmi. Dlaczego? to bardzo proste jak odpowiadają rodzice: tam w obozach jest nauka Koranu i indoktrynacja co jest obawą dla chrześcijan i nie zgodne z nauką Ewangeliczną. Dlatego chcemy wesprzeć siostry, którym wbrew pozorom nie pomagają duże organizacje nawet te kościelne. W Antakyi kiedy rozmawiałam z Ojcem Domenico usłyszałam,że te pieniądze które przekazaliśmy to są jedyne pieniądze którymi ojciec może nieść pomoc. Nie otrzymuje wsparcia nawet od Caritas ani od innych organizacji gdyż same dbają o swoje projekty. Niestety to błąd ponieważ na plebaniach na Bliskim Wschodzie jest ogromna potrzeba pieniędzy na niespodziewane odwiedziny zagubionych wędrowców. Ojciec Domenico opowiedział nam historię pewnej starszej Ormianki z Aleppo, która przybyła do Antakyi kompletnie wyczerpana ucieczką, dotarła pod same drzwi kościoła i siedziała pod nimi całą noc. Wspólnota parafialna zaopiekowała się nią ale po pewnym czasie Ormianka stwierdziła, że nie uda się jej przetrwać na uchodźstwie i mimo, że Aleppo jest zniszczone a większość Ormian dawno wyjechała do Armenii, postanowiła wracać. Wtedy Ojciec Domeniko kupił jej bilet na samolot z Mersin do Beyrutu aby mogła w godnych warunkach wrócić. Właśnie na takie potrzeby są przeznaczane nasze pieniądze na wyjątkowe sytuacje kiedy trzeba natychmiast pomóc. To są drobne gesty ale bardzo ważne.
Bardzo prosimy o wspieranie parafii na Bliskim Wschodzie..to tam jest niesiona pomoc dla zagubionego człowieka.
z dopiskiem „Syria” pieniądze są w całości przekazywane siostrom zakonnym i duchownym pomagającym uchodźcom.