FAW przygotowuje wsparcie medyczne dla dzieci w Syrii. Z pieniędzy z projektu „Mój Dom” chcemy wygospodarować pieniądze na zakup szczepionek na leiszmaniozę na którą cierpi wiele dzieci w obozach dla uchodźców a przede wszystkim na północy Syrii w okolicach Aleppo. ( więcej informacji wkrótce)
(kilka słów o tej chorobie według organizacji – Lekarze bez granic)Leiszmanioza, powodowana przez ukąszenia Sandfly, to kompleks chorób dotykających różnych części ciała. Ten rodzaj najczęściej obecnie spotykany jest w Syrii. Jednak, jak mówią lekarze, Leishmaniasis może również powodować poważniejsze problemy mające wpływ na śledzionę i wątrobę. Leiszmaniozą można się zarazić jeśli panują do tego warunki biedy i głodu gdyż system immunologiczny jest osłabiony. I właśnie z racji panujących złych warunków humanitarnych choroba może przynosić śmierć. Pracownicy służby zdrowia w północnej Syrii donoszą dramatyczny wzrost przypadków leiszmaniozy . Przed rozpoczęciem wojny domowej w Syrii, władze medyczne kontrolowały środowisko wylęgu Sandfly przez opryski. Od momentu wybuchu wojny nie organizowano już żadnego nadzoru sanitarnego. Aby się zabezpieczyć przed tą chorobą można używać moskitiery niestety nie każdego na nią stać gdyż koszt jednej moskitiery wynosi 10 dolarów.
„W udręczonej krwawą wojną domową Syrii zanotowano dramatyczny wzrost przypadków leiszmaniozy. Lekarze apelują do Światowej Organizacji Zdrowia o pomoc.
Leiszmanioza to właściwie grupa chorób pasożytniczych, wywoływanych przez wiciowce z rodzaju Leishmania. Zakażenie przenoszone jest poprzez muchówki z rodzajów Lutzomyia i Phlebotomus. Nieleczona leiszmanioza może prowadzić do zgonu.
Na Bliskim Wschodzie najczęstsza jest leiszmanioza skórna, w przebiegu której pojawiają się pozostawiająca blizny owrzodzenia skóry, martwica tkanek oraz trudno gojące się rany. Zmiany chorobowe występują najczęściej na twarzy, szyi i kończynach.W cięższych przypadkach skórna postać leiszmaniozy może rozszerzyć się na narządy wewnętrzne (wątrobę, śledzionę) i zagrozić życiu chorego.Zdaniem specjalizującego się w leczeniu leiszmaniozy prof. Marka Wisera z Tulane University’s School of Public Health and Tropical Medicine w Nowym Orleanie, gwałtowny wzrost liczby przypadków w Syrii nie jest zaskoczeniem. System opieki zdrowotnej praktycznie przestał tam działać, a do tego wojna ma często bardzo negatywny wpływ na sprawność układu immunologicznego ludzi, szczególnie niedożywionych dzieci.Przed wybuchem wojny domowej syryjskie władze kontrolowały rozprzestrzenianie się leiszmaniozy stosując opryski z pestycydów, co pozwoliło to ograniczyć liczbę zachorowań do 3–4 tys. rocznie. Działania wojenne praktycznie uniemożliwiły stosowanie tej metody a fatalna sytuacja materialna ludności oznacza, że nie każdy ma możliwość zakupu moskitiery, kosztującej ok. 10 dolarów. Szerzeniu się choroby sprzyjają też a bardzo złe warunki higieniczne (np. niewywożone śmieci zalegające na ulicach). Od początku konfliktu na leiszmaniozę zachorowało co najmniej 100 tys. Syryjczyków, choć liczba to może być znacznie niedoszacowana.Podstawowym lekiem stosowanym w skórnej postaci leiszmaniozy jest – wstrzykiwany bezpośrednio do zmian skórnych – Glucantim. Jak wiele innych leków, od wybuchu konfliktu stał się on jednak w Syrii bardzo trudno dostępny.”
Źródło: Voice of America